Dwa Stada
Tereny Stada Mgły => Las => Wątek zaczęty przez: Shayla w Luty 20, 2013, 16:35:30
-
Jest tu przytulnie z powodu śniegu. Ten las jest magicznie okryty śniegiem przez cały rok. Trudno tu zdobyć cokolwiek do jedzenia.
(http://img641.imageshack.us/img641/6020/lasmns.png)
-
Wszedłem stępa, zamyślony.
-
Z zamyślenia uderzyłem głową o gałąź. Zaraz potem spadła na mnie góra śniegu. Otrzepałem się i wyszedłem.
-
Weszłam. Zaczęłam kłusować po lesie, radośnie wierzgając.
-
Długo kłusowałam po lesie, ale w końcu trochę zimno mi się zrobiło, a więc wybiegłam z lasu.
-
Weszłam.
Zaczęłam się przechadzać.
Po chwili usiadłam pod drzewem i zamyśliłam się.
Nagle dało się słyszeć potworny ryk.
Pisnęłam ze strachu aż nagle z zarośli wyszedł grizzly.
Zbliżał się do mnie węsząc. Zaczęłam krzyczeć i kiedy olbrzym już miał ze mną skończyć zza drzewa wyskoczył lis.
Stanął przede mną i wydał z siebie coś podobnego do syku. Niedzwiedz natarł na niego ale lis skoczył mu na plecy i zaczął go wściekle drapać. Po chwili zeskoczył z olbrzyma który uciekł. Potem idwrócił się do mnie i zapytał:
-Co ty tu w ogóle robisz? To nie miejsce dla dzieci. Szczególnie bardzo strachliwych dzieci.-Powiedział uśmiechając się.
-J-ja chciałam tylko pospacerować-Wyjąkałam.
-Cóż, mam nadzieję że to było dla ciebie dostateczną nauczką.-Odparł lis.-I tak na marginesie to jestem Arrow.-Przedstawił się ssak.
-Amy. Miło mi.-Uśmiechnęłam się słabo.-Czy mógłbyś...odprowadzić mnie do domu?-Spytałam z nadzieją w głosie.
-Jasne.I tak nie mam co robić-Powiedział Arrow i pomógł mi wstać.
(tak wyglądał: (http://file:///C:/Documents%20and%20Settings/Uzytek/Pulpit/lis.JPG) )
-
Wbiegłam szybko.
-Amy stój! Powiem ci coś!-krzyknęłam
-
-Ona jest z tobą spokrewniona-powiedziałam.
-Kiedy się urodziłaś po około 12 dniach znów zaszłam w ciążę.-zaczęłam.
-Twój tata uważał że jeszcze nie czas i wstrzymaliśmy rozwój źrebaka. Teraz jak użyłam zaklęcia żeby zamrożony kwiat znów się odrodził, zaklęcie twojego ojca przestało działać.-powiedziałam z westchnieniem.
-
Odetchnęłam głęboko.
-Czyli...nawet tata jej nie chciał? -Spojrzałam ukradkiem na Arrowa który stał zdezorientowany.
-
-Nie mogłabym wychować was dwie naraz a wtedy akurat zbliżała się woja.-powiedziałam.
-
-Mnie wciąż trzeba wychować...może Arrow podjąłby się tego wyzwania?-Spytałam patrząc błagalnie na mamę. Arrow podszedł do mnie i położył mi głowę na barku.
-
-No wiesz co?!-zapytałam oburzona.
-zabieerz go do domu ale on nie zastąpi ci rodziców-powiedziałam.
-
-Ktoś musi chociaż spróbować bo teraz będziesz zajęta.-Powiedziałam cicho
-
Po chwili wyszłam z Arrowem
-
-Zajęta? Czym?-zadawałam sobie pytania.
Stanęłam dęba, zarzuciłam głową i wybiegłam z dużą prędkością.
-
Wpełzłam i zmieniłam się w konia.
Zaczęłam biec przed siebie nie patrząc gdzie idę.
-
Kiedy byłam tak zmęczona że kopytka się pode mną uginały rozpostarłam skrzydła i zręcznie omijając drzewa w locie przyspieszyłam.
-
Po chwili zatrzymałam się na niewielkiej polance.
Zmęczona położyłam się. Mogłam być pewna że nikt mnie nie znajdzie.
-
Odpoczęłam i przemyślałam wszystko.
Co prawda dużo to nie pomogło bo teraz byłam jeszcze bardziej zła na córkę mojej mamy ale przynajmniej się opanowałam i zaczęłam biec drogą powrotną.
-
Wybiegłam.