Dwa Stada
		Wspólne tereny => Pałac Przywódczyń Stad => Wątek zaczęty przez: Rosa w Luty 20, 2013, 17:04:39
		
			
			- 
				Na końcu sali jest podwyższenie. To na nim stają Przywódczynie.
			
 
			
			- 
				Weszłam czekając na Rosę.
			
 
			
			- 
				Weszłam. Spojrzałam pytająco na siostrę
			
 
			
			- 
				Wbiegł wilk. Najpierw ukłonił się mnie  a później wykonał coś jakby ukłon w stronę Shayli.
- O co chodzi Sarumanie?-  spytałam
-Zbierają się na zachodzie
-Dobrze później  zadbam o ochronę
Saruman wybiegł a ja podeszłam do okna. Ustawiłam się plecami do siostry.
			 
			
			- 
				Mój róg zaświecił się na niebiesko. Nad terenami Stada Mgły i Stada Wiatru zaczęło pojawiać się coś jakby wielka niebieska bańka. 
			
 
			
			- 
				Weszłam.
Zauważyłam moją ciocię i ukłoniłam się.
			 
			
			- 
				Nie zauważyłam źrebięcia cały czas tworząc ochronną barierę
			
 
			
			- 
				Po chwili podniosłam głowę.
-Witaj ciociu.-Szepnęłam.
			 
			
			- 
				Skończyłam i rozejrzałam się. Teraz wokół całych terenów obu stad roztaczała się ochronna bariera
			
 
			
			- 
				Spojrzałam ze łzami w oczach na moją ciocię, która najwidoczniej nie zwracała na mnie uwagi.
-P-przepraszam że ci przeszkodziłam.-Powiedziałam i wyszłam z nisko spuszczoną głową.
			 
			
			- 
				Zamurowało mnie. Tak dosłownie. Stanęłam gapiąc się na odchodzącego źrebaka. Zanim się ocknęłam już go nie było
-Po prostu jej nie usłyszałam- mruknęłam do siebie nie zważając na to że Shayla wciąż tu jest
			 
			
			- 
				Wszedłem, kuśtykając, niosąc Amy i ciągnąc za sobą skrzydła.
			
 
			
			- 
				Podeszłam. Mimo zatroskania nadal wyglądałam przerażająco i złowieszczo
			
 
			
			- 
				Cała się trzęsłam...
			
 
			
			- 
				-Mam tu nieco rannego i śmiertelnie rannego. Zgadnij który który. - podałem klaczy zawiniętą w koce Amy, kłaniając się.
			
 
			
			- 
				Spojrzałam na Amy a potem powiodłam wzrokiem za siebie gdzie stało lustro z obrazem tego co działo się w sali. 
Zamknęłam oczy i po chwili pojawiło się łóżko. Wsadziłam do niego Amy i za pomocą magii zrobiłam tak by było jej ciepło. Potem spojrzałam na Dannyla
			 
			
			- 
				Ukłoniłem się i wykuśtykałem, ciągnąc za sobą skrzydła.
			
 
			
			- 
				-Ej a ty gdzie?! Skrzydła ci naprawię
			
 
			
			- 
				Przestałam się trząść ale wciąż byłam nieprzytomna.
			
 
			
			- 
				Podałam Amy eliksir aby się obudziła
			
 
			
			- 
				Powoli otworzyłam oczy.
Byłam zbyt słaba żeby cokolwiek powiedzieć...
			 
			
			- 
				Stanęłam nad Amy w całej swej grozie.
			
 
			
			- 
				Przymknęłam oczy.
			
 
			
			- 
				Widząc że się obudziła cofnęłam się.
-Łóżko w głównej sali- wymamrotałam- To skandal
			 
			
			- 
				Usłyszałam słowa Rosy i poczułam łzy zbierające się w koncikach moich oczu.Wygrzebałam się z łóżka.
-Przepraszam ciociu. To się nie powtórzy.-Wymamrotałam.
Kręciło mi się w głowie, ale nie chcąc denerwować cioci wyszłam.
			 
			
			- 
				Pokręciłam głową i łóżko zniknęło. Westchnęłam wiedząc jaka to ja jestem zła, podła i okropna. Ta zła siostra.
			
 
			
			- 
				Nagle zakręciło mi się w głowie. Coś dużego naruszyło granice ale moje zaklęcie je odepchnęło. Odetchnęłam głęboko próbując się uspokoić.
			
 
			
			- 
				Weszłam i ukłoniłam się nisko przed Rosą.
-Ciociu...przepraszam za moje zachowanie.Ja, nie wiem co we mnie właściwie wstąpiło.Wiem jak ważna jest osłona i pewnie utrzymanie jej jest bardzo trudne ale...zezłościłam się że ktoś grzebie w mojej głowie.Dlatego jestem gotowa odbyć najgorszą karę.-Powiedziałam cicho nie podnosząc nisko pochylonej głowy.
			 
			
			- 
				-Nie zostaniesz ukarana. Przez zbyt dużą odpowiedzialność stałam się ponura. Tarcza ochronna czerpie ze mnie energię więc często uciekam ze swojego ciała.
			
 
			
			- 
				Podniosłam głowę i zdezorientowana usiadłam.
-Ciociu potrzebujesz zrebaka.-Uśmiechnęłam się.
			 
			
			- 
				-Nie nadaję się na matkę. Nie umiem kochać. Wszyscy mnie nienawidzą a ja nie kocham nikogo.
			
 
			
			- 
				-Ale zrebaki mają to do siebie, że uczą kochać i być kochanym.-Odparłam.
			
 
			
			- 
				Nic nie powiedziałam. Popatrzyłam w okno skąd dobrze widać było błękitną ochronę.
			
 
			
			- 
				Wstałam.
-A poza tym...ja cię kocham.-Podbiegłam do Rosy i podfrunęłam na wysokość jej oczu.
Pocałowałam ją w policzek i wyleciałam.
			 
			
			- 
				W mojej głowie zapanował chaos. Uśmiechnęłam się. Wyszłam.
			
 
			
			- 
				Nagle się wyrwałam.
-Co tu się działo?-spytałam.
			 
			
			- 
				Wyszłam
			
 
			
			- 
				Wszedłem. Postawiłem na ziemi buteleczkę z lekarstwem na złamania i rany od Shayli.
			
 
			
			- 
				Wyszedłem.
			
 
			
			- 
				Wbiegłam. czekałam na Rosę.
			
 
			
			- 
				Weszłam. 
-Chciałaś porozmawiać?
			 
			
			- 
				-Tak napisałaś że wiesz coś o Shadowie. Powiesz mi?-zapytałam patrząc na siostrę.
			
 
			
			- 
				-A co dokładnie?- powiedziałam 
Uniosłam głowę
			 
			
			- 
				-Wiem tyle że nie żyje-powiedziałam.
			
 
			
			- 
				-Och masz rację. Wiem jak zginął bo byłam przy tym. Stałam obok...Poza tym...
			
 
			
			- 
				-I dotąd nic mi nie mówiłaś?-krzyknęłam.
			
 
			
			- 
				-A co miałam mówić- powiedziałam niechętnie.
			 
			
			- 
				Wleciałam.
-Hej mamo,kto to jest?
			 
			
			- 
				-Twoja ciocia-powiedziałam.
-A teraz idź do Amy dobrze?-zapytałam patrząc ukradciem na siostrę.
			 
			
			- 
				Westchnęłam i spojrzałam w okno
			
 
			
			- 
				-Dobrze.-powiedziałam- Tylko wiec, że ten bizon mnie zaczepiał, a nie ja go.
			
 
			
			- 
				Wyszłam.
			
 
			
			- 
				-To teraz mi powiedz jak to było-rzuciłam do Rosy.
			
 
			
			- 
				-Muszę?- spytałam ociągając się
			
 
			
			- 
				
-Tak!-wrzasnąłem wlatując.
-Słyszysz mów-powiedziałam patrząc na gryfa.
(http://img314.imageshack.us/img314/6476/gryfiton7nd.jpg)
			 
			
			- 
				-Po co mam i do czego cię zmuszać?-zapytałam.
			
 
			
			- 
				Prychnęłam.
- Dostał kopytem w pierś. Mogłabym go uratować. - przerwałam
			 
			
			- 
				-Mogłaś....-urwałam i zła wyleciałam z sali.
			
 
			
			- 
				Co narobiłaś?-zapytałem ostro i wyszedłem machając ogonem.
			
 
			
			- 
				__________________________________________________
PS. Jak pisze pochylonymi i fioletowym to pisze za Draco mojego
towarzysza oki?
			 
			
			- 
				-Tak mogłabym gdybym sama nie straciła przytomności
Wyszłam
			 
			
			- 
				Weszłam.
-Mamo, kiedy poznam innych. Na razie znam tylko ciebie i Amy, a ciocia mnie chyba nie lubi.
			 
			
			- 
				_______________________________________
Nie ma mnie tu :D
			 
			
			- 
				Zauważyłam, że nie ma tu mamy i wyszłam.
			
 
			
			- 
				Weszłam. Przystanęłam czekając na Shaylę
			
 
			
			- 
				-O nie to ciocia, ona mnie chyba nie lubi.-pomyślałam.
			
 
			
			- 
				Mruknęłam coś pod nosem. Podeszłam do okna
			
 
			
			- 
				-Ciociu, czy ty mnie lubisz?-spytałam cicho
			
 
			
			- 
				Parsknęłam i powiedziałam:
-A co to ma do rzeczy?
			 
			
			- 
				-Do czego?
			
 
			
			- 
				-Czy to coś zmieni gdy ci odpowiem?
			
 
			
			- 
				-Nie, ale chcę wiedzieć.
			
 
			
			- 
				Odwróciłam się od okna.
-Może tak a może nie. Nie mogę określić bo tak na prawdę cię nie znam
			 
			
			- 
				-Nie ważne, a pójdziemy gdzieś?
			
 
			
			- 
				-Czekam tu teraz na twoją mamę. Chciałam jej coś pokazać
			
 
			
			- 
				
Muszę kończyć.
			 
			
			- 
				
Papatki
			 
			
			- 
				Weszłam.
-Co chciałaś mi pokazać?-zapytałam.
			 
			
			- 
				Dotknęłam rogiem jednego z wielu wgłębień na ścianie. Zalśniło i otworzyły się wrota.
			
 
			
			- 
				Patrzyłam na to co robi Rosa i podeszłam do niej.
			
 
			
			- 
				Weszłam do środka. Na małych, lekko oświetlonych podestach stały kryształy.
-To są kamienie życia- powiedziałam cicho- Tam jest twój kamień
Wskazałam odpowiedni który świecił się mocno.
-Im światło mocniejsze tym silniejsze życie, jeśli kamień przestanie świecić to znaczy że jego osoba nie żyje.
-To kamienie Amy i Saphiry
Wskazałam na odpowiednie kamienie które świeciły równie mocno.
-A to mój- wskazałam na kryształ który świecił tylko w połowie
			 
			
			- 
				-Czego twój świeci w połowie?-zapytałam podchodząc bliżej.
			
 
			
			- 
				-Bo...Bo...- pochyliłam głowę.- Nieważne. 
			
 
			
			- 
				-Ehhh-westchnęłam.
			
 
			
			- 
				Spojrzałam pytająco na siostrę
			
 
			
			- 
				Podbiegłam do mamy.
-Hej, co to jest?
			 
			
			- 
				-Nic kochanie-zwróciłam się do córki.
			
 
			
			- 
				Podeszłam. Wyjęłam ze skrytki mały czarny kamień i podałam go Shayli
			
 
			
			- 
				-Przecież widzę, że to coś jest.
			
 
			
			- 
				Weszłam powoli rozglądając się.
Zauważyłam Saphirę i podeszłam do niej.
Szepnęłam jej coś do ucha i wyszłam
			 
			
			- 
				Od samego początku nie byłam zła na siostrę. Czekałam na odpowiedź o co chodzi z tymi kamieniami.
			
 
			
			- 
				-To są kamienie życia
			
 
			
			- 
				-Aha, a czemu ten świeci w połowie?
			
 
			
			- 
				Podniosłam głowę
-Bo jest mój
			 
			
			- 
				-Czyli, że umrzesz?-powiedziałam ze smutkiem.
			
 
			
			- 
				-Nie no coś ty-pocieszyłam córkę patrząc ze strachem na siostrę i delikatnie biorąc czarny kamień.
			
 
			
			- 
				-To był kamień twojego partnera- powiedziałam wpatrując się w czarny kamień
-A mój kamień świeci tylko w połowie bo zaklęcia którymi was ochraniam czerpią ze mnie życie
			 
			
			- 
				-Aha, już się bałam, że umrzesz.-powiedziałam  przytuliłam się do Rosy.
			
 
			
			- 
				Uśmiechnęłam się ironicznie
			
 
			
			- 
				Popatrzyłam smutno na kamień i odłożyłam go z powrotem. Po czym szybko wyleciałam.
			
 
			
			- 
				Odsunęłam Saphirę i zamknęłam komnatę. Wbiegł Saruman. Ukłonił się
-Pani...Ma...ma...ma...mają- wilk cały drżał
-Dalej Sarumanie
-Mają Petera- powiedział cicho i wybiegł
Ja powiodłam otumanionym wzrokiem po pomieszczeniu i osunęłam się na ziemię *zemdlałam*
			 
			
			- 
				Wbiegłem i zabrałem Rosę do jej komnaty. 
-Co za szczęście że umiem uzdrawiać-rzuciłem i wyleciałem.
			 
			
			- 
				
Czyli że gdzie ja teraz jestem? ???
			 
			
			- 
				_________________________________________
W swojej komnacie :)