Dwa Stada
		Tereny Stada Mgły => Jezioro => Wątek zaczęty przez: Shayla w Luty 20, 2013, 17:05:47
		
			
			- 
				Gdzieś niedaleko wodospadu rozciąga się jezioro. Jak jezioro to oczywiście i plaża. Piasek... woda. Ślicznie. Krajobraz przepiękny.
(http://www.tapeta-pomost-piekna-pogoda-jezioro.na-pulpit.com/zdjecia/pomost-piekna-pogoda-jezioro.jpeg)
			 
			
			- 
				Weszłam na mostek i popatrzyłam w wodę.
			
 
			
			- 
				Wbiegłam. Stanęłam nad brzegiem i zaczekałam na Dannyla.
			
 
			
			- 
				Wszedłem stępa. Stanąłem obok Tiary.
			
 
			
			- 
				Uśmiechnęłam się.
-To jak: co robimy?-spytałam.
			 
			
			- 
				-Nie wiem... Ty coś wymyśl.
			
 
			
			- 
				-Ja nie wiem...-powiedziałam niepewnie.
			
 
			
			- 
				-Ja też nie. Może... Pobiegamy?
			
 
			
			- 
				-Możemy zrobić wyścig.-stwierdziłam z uśmiechem. 
			
 
			
			- 
				-Nieee... W wyścigu przegrałbym z żabą...
			
 
			
			- 
				-To możemy po prostu pobiegać.-powiedziałam i ruszyłam kłusem.
			
 
			
			- 
				Ruszyłem za Tiarą.
			
 
			
			- 
				Biegłam spokojnie, co jakiś czas spoglądając z uśmiechem na Dannyla.
			
 
			
			- 
				Biegłem kłusem obok Tiary, tak zamyślony, że nie bardzo wiedziałem gdzie jestem. Pewnie gdybym teraz spadł z jakiegoś klifu, pewnie dalej bym biegł.
			
 
			
			- 
				Zadowolona z życia, przyspieszyłam mimowolnie do galopu.
			
 
			
			- 
				Wzleciałam. Popatrzyłam się za Tiarą i Dannylem. Wyszłam powoli,.
			
 
			
			- 
				Biegłem obok Tiary. W końcu ''odmyśliłem się'' i uśmiechnąłem, galopując.
			
 
			
			- 
				Spojrzałam na Dannyla i z głośnym rżeniem uśmiechnęłam się.
			
 
			
			- 
				Spojrzałem na Tiarę i również się uśmiechnąłem. Przyspieszyłem do cwału.
			
 
			
			- 
				Nie pozostałam dłużna. Przyspieszyłam do cwału, doganiając Dannyla.
			
 
			
			- 
				Zatrzymałem się tak nagle, że aż mną zarzuciło jak wyścigowym autem. Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu i ruszyłem kłusem w drugą stronę.
			
 
			
			- 
				Zobaczyłam, że Dannyl się zatrzymuje. Rozłożyłam skrzydła i gwałtownie wyhamowałam. Wnet zawróciłam i dogoniłam ogiera. Uśmiechnęłam się do niego.
			
 
			
			- 
				Uśmiechnąłem się.
			
 
			
			- 
				Stanęłam wysokiego dęba, po czym ruszyłam do przodu, doganiając szybko Dannyla.
			
 
			
			- 
				Przyspieszyłem.
			
 
			
			- 
				Tak jak Dannyl przyspieszyłam kroku.
			
 
			
			- 
				-Fajna jesteś. - oświadczyłem takim tonem, jakbym stwierdzał kolor tapety w boksie.
			
 
			
			- 
				-Ty również.-odpowiedziałam i zarżałam z przekonaniem.
			
 
			
			- 
				Uśmierchnąłem się i zarżałem.
			
 
			
			- 
				Strzeliłam baranka i ruszyłam żwawym krokiem.
			
 
			
			- 
				Biegłem dalej.
			
 
			
			- 
				Dotrzymywałam kroku Dannyl'owi. Wiatr rozwiał mi ogon i grzywę.
			
 
			
			- 
				Przyspieszyłem lekko.
			
 
			
			- 
				Wydłużyłam krok.
			
 
			
			- 
				Podbiegłem do brzegu jeziora i stanąłem.
			
 
			
			- 
				Stanęłam z cichym, radosnym rżeniem.
			
 
			
			- 
				Spojrzałem na Tiarę.
			
 
			
			- 
				Uśmiechnęłam się lekko i zarżałam.
			
 
			
			- 
				Zarżałem i spojrzałem na wodę.
			
 
			
			- 
				Zaczęłam grzebać kopytem w śniegu.
			
 
			
			- 
				Przaciągnąłem się.
			
 
			
			- 
				
Wiecie bardzo ciekawa dyskusja ;D
			 
			
			- 
				
Ta... Z ust mi to wyjęłaś ;D
			 
			
			- 
				
Ja sobie właśnie uciekam z zamku Petera ::)
			 
			
			- 
				
Powodzenia ;D
			 
			
			- 
				
Dziękuję. Już zwiałam.
Chcecie by tu przyszły wilkołaki?
Bo zauważyłyby że mnie nie ma i przyszłyby szukać
			 
			
			- 
				
Ok ;)
			 
			
			- 
				Wbiegła grupa wilkołaków. Spostrzegły Dannyla. Największy podbiegł do niego i spytał
-Gdzie ona jest?
			 
			
			- 
				Spojrzałam na wilkołaka.
-Odsuń się od niego.-wysyczałam.
__________________
Włączam się !
			 
			
			- 
				-Kto? Jak? Gdzie? Kiedy? Po co? Dlaczego? O co chodzi? - spytałem.
			
 
			
			- 
				Wilkołak zignorował Tiarę i podrapawszy się po głowie spojrzał na resztę
-No...Ta...Jak ona tam?...Rosa...Tak Rosa- powiedział jąkając się trochę
			 
			
			- 
				-Nie było jej tu.-odpowiedziałam, patrząc z politowaniem na jąkającego się wilkołaka.
			
 
			
			- 
				-Nie znam klaczy. - odparłem, tak zamyślony, że nie wiedziałem co właściwie mówię.
			
 
			
			- 
				Wilk warknął i podszedł do reszty towarzyszy.
-Chyba mówi prawdę. Może tej Rosy nie zna
			 
			
			- 
				Obserwowałam wilkołaki, nic nie mówiąc.
			
 
			
			- 
				-Ale jak zdołała uciec. Pokój był zamknięty a Lord odebrał jej skrzydła i magię
			
 
			
			- 
				Przymrużyłam oczy i zastanowiłam się.
			
 
			
			- 
				Wilkołak warknął zdenerwowany
-Lord myślał że pójdzie szukać pomocy u siostry.
			 
			
			- 
				-Siostra? - spytałem, myśląc o czym innym.
			
 
			
			- 
				-Chyba ma na imię Shayla- powiedział jeden z wilkołaków
			
 
			
			- 
				Przyjrzałam się krytycznie wilkom.
			
 
			
			- 
				Wilkołaki ponownie się rozejrzały
			
 
			
			- 
				-Uhm... -mruknąłem do siebie.
			
 
			
			- 
				-No nic. Weźmiemy ich to może ta Rosa przyjdzie- mruknął
jeden
-E...Wątpię. Straszna snobka.- odparł drugi
Wilkołaki zarzuciły magiczne liny na Dannyla i Tiarę. Teraz nie mogli się uwolnić.
Nie uwalniajcie się. Mam plan
			 
			
			- 
				-Ej! - spróbowałem się uwolnić, gryząc linę. Nic to nie dało, z równym skutkiem mogłem walczyć tą metodą z cieniem.
			
 
			
			- 
				Wilkołaki uśmiechnęły się. 
Wbiegłam nadal bez skrzydeł i rogu. 
Wilki popatrzyły na mnie zadowolone. Wiedziały że tak będzie. Jeden z nich nacisnął coś na swoim ramieniu. Ja w tym czasie uwolniłam Dannyla i Tiarę.
			 
			
			- 
				Poczułam luz i spojrzałam na Rose.
			
 
			
			- 
				Zagrzmiało i dmuchnął potężny wicher. Pochyliłam głowę widząc jak Peter ląduje tuż przede mną. Roześmiał się. 
-I po co było uciekać?- spytał uderzając mnie magią. Odleciałam kawałek lądując z głuchym łoskotem. 
			 
			
			- 
				Podeszłam do Rosy i stanęłam pomiędzy nią, a przybyszem.
			
 
			
			- 
				Podniosłam się. Peter wypowiedział zaklęcie. Zaczęłam się zmieniać kolejno w wilka, kota i znów w konia
Wreszcie zmiany ustały.
-A więc masz 2 inne formy- wysyczał Peter.
-Weź mnie już nie ucieknę- powiedziałam podnosząc się z ziemi z trudem.
Peter spojrzał na mnie wściekle.
-Nie. Skończymy to tu i teraz. Przemienię cię byś była mi posłuszna- zawołał.
			 
			
			- 
				-Że co....?-spytałam cicho.
			
 
			
			- 
				Peter zaczął wypowiadać zaklęcie. Za każdym słowem wokół mnie tworzyły się czarne punkty. Stałam spokojnie. Miałam nadzieję że po tym zostawi Stada w spokoju
			
 
			
			- 
				Patrzyłam ze zdziwieniem na Rosę. Stała spokojnie, jakby nigdy nic...
-Rosa!-wyrwało mi się.
			 
			
			- 
				-Czego?- spytałam głucho
Mój głos ucichł. Punkty stworzyły gęstą siatkę która oplotła mnie i uniosła w powietrze. Zaczęłam się zmieniać. w coś takiego:
(https://encrypted-tbn3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRXe6I13y47a6y205AX8V4GTZSgjbDSjWxKTvOK2iSyHypf-pxp)
			 
			
			- 
				Patrzyłam przerażona na zmianę. Nie wiedziałam co robić. W końcu moje kopyta samoczynnie zaatakowały atakującego.
			
 
			
			- 
				Peter odrzucił Tiarę która została unieruchomiona.  Zaczęła ją oplątywać zielona maź. 
*Dlaczego mam się poddać*- pomyślałam- *Jestem naiwna jeśli myślę że on ich zostawi*
Zmiana ustała. Peter spojrzał zdumiony. Błysnęło światło. Było oślepiające. Byłam z powrotem sobą.
(https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTEGtVp0GIRIF6eckMvAXh1EiXz20ApxFNQckLjvXnjB6xS2SReBA)
Miałam róg i skrzydła.  Zleciałam na ziemię.
			 
			
			- 
				Wleciałam z tyłu i kopnęłam Peter'a w zad aż klęknął na przednie kopyta.
Zaczęłam się zmieniać. Nienawiść więła górę i stałam się demonem.
-Co jeszcze panie księci?-zapytałam sarkastycznie.
(http://images.wikia.com/mlp/es/images/0/0d/Celestia_with_King_Sombra-like_eyes_S3E01.png)
			 
			
			- 
				Peter wstał. Zignorował na Shaylę a na mnie spojrzał z przerażeniem. Podeszłam do niego. 
			
 
			
			- 
				Uspokoiłam się i zamieniłam w zwykłego konia.
(http://i47.tinypic.com/15n3mls.jpg)
			 
			
			- 
				Stanęłam nad nim. 
-Wynoś się- warknęłam- Zanim zrobię ci krzywdę
-Nie- odpowiedział tym swoim zarozumiałym tonem gdy odwróciłam się do Tiary my jej pomóc.
-Nie? No więc ostrzegałam- mruknęłam po czym mój róg zabłysł a Peter i jego wilkołaki które stały najbliżej padły martwe.
			 
			
			- 
				Spojrzałam na to zdziwiona.
-Co tu się stało....?-spytałam zdumiona i wstałam.
			 
			
			- 
				Popatrzyłam na wszystkich. Wleciał feniks( taki jak na awku). Usiadł mi na grzbiecie. 
-Chciałam was ochronić- warknęłam
			 
			
			- 
				Spojrzałam na Rosę, po czym na gryfa.
			
 
			
			- 
				-Ale nie wyszło tak jak zaplanowałam.
			
 
			
			- 
				-A jak zaplanowałaś?-spytałam.
			
 
			
			- 
				-Chciał mnie, tylko mnie. Miałam się przemienić w jego marionetkę. Zagroził że zniszczy stada jeśli się nie poddam. Ochrona was wszystkich to mój obowiązek.
			
 
			
			- 
				-Ale jednak wszyscy żyjemy, stado jest, a ty nie jesteś jego marionetką. To dlaczego niezgodnie z planem?
			
 
			
			- 
				Odwróciłam się do Tiary gwałtownie.
Feniks wzleciał w powietrze krzycząc
-Zabiłam tylko część wilkołaków.  Reszta wkrótce się dowie i będzie atakować. Nie mam dość mocy by zapewnić wam ochronę za pomocą czarnej magii a biała jest za słaba.
			 
			
			- 
				-Może wszyscy staniemy do walki z wilkołakami?
			
 
			
			- 
				-To moja wina. Gdybym wtedy....Wydawał się taki uprzejmy...A potem
			
 
			
			- 
				Spojrzałam na klacz uważnie.
			
 
			
			- 
				Opuściłam głowę. 
			
 
			
			- 
				-Ale tak czy inaczej wojna się szykuje?
			
 
			
			- 
				-Tak.
Zaczęła szeptać złożone zaklęcia.
			 
			
			- 
				Kiwnęłam głową.
-Idę.
			 
			
			- 
				Zamknęłam oczy a po chwili z pałacu przyleciały kryształy. Podałam je Tiarze.
-Są podpisane- mruknęłam.- Każdy z nas ma swój kryształ. Gdy zgaśnie to oznacza że ten ktoś umarł
			 
			
			- 
				Wzięłam swój kryształ. Spojrzałam na niego. Świecił jasno.
-Dziękuję.
			 
			
			- 
				-Mogłabyś użyczyć mi nieco energii? Mam zamiar wezwać pomoc
			
 
			
			- 
				-Dobrze.
			
 
			
			- 
				Zamknełam oczy. Wzięłam nieco energii od Tiary po czym w myślach krzyknęłam glosno wyrażając swą prośbę.
Po chwili przede mną pojawiły się szeregi gryfów. Ukłoniłam się.
			 
			
			- 
				Spojrzałam na gryfy. Ukłoniłam się również.
			
 
			
			- 
				Gryfy odkłoniły się
-Wzywałaś na Przewodniczko Stada Wiatru- powiedział najokazalszy z gryfów=Czego oczekujesz?
			 
			
			- 
				Przyglądałam się temu z zaciekawieniem.
			
 
			
			- 
				-Zagrożone są oba Stada. To jest poważne niebezpieczeństwo. Armia wilkołaków. Pomożesz Władco Powietrza?- spytałam na koniec
			
 
			
			- 
				Słuchałam.
			
 
			
			- 
				Skinął głową
-Jeśli tak ma się sprawa. Pomożemy.
			 
			
			- 
				Przyjrzałam się gryfowi.
			
 
			
			- 
				Odetchnęłam z ulgą.
			
 
			
			- 
				Nadal uparcie milczałam. Nie wiedziałam co robić w obecności gryfów.
			
 
			
			- 
				Gryfy spojrzały na Tiarę. Jeden z nich z czerwonymi skrzydłami wystąpił z szeregu.
-Skrzydlata- wyszeptał- Potrafisz latać?
			 
			
			- 
				-Tak.-odpowiedziałam.
			
 
			
			- 
				Zaczęłam rozmawiać z Królewskim Gryfem
Reszta podeszła do Tiary
			 
			
			- 
				Spojrzałam przyjaźnie na gryfy.
			
 
			
			- 
				Jeden z nich podszedł bliżej. Popatrzył na skrzydła Tiary oceniającym spojrzeniem
			
 
			
			- 
				Widziałam, że jeden z nich przygląda mi się. Czekałam na werdykt.
			
 
			
			- 
				-Całkiem niezłe skrzydła.
			
 
			
			- 
				-Dziękuję.-odpowiedziałam.
			
 
			
			- 
				Uśmiechnęłam się.
Gryfy odleciały.
			 
			
			- 
				-Czyli wojna...?
			
 
			
			- 
				-Tak wojna.
			
 
			
			- 
				Opuściłam łeb.
			
 
			
			- 
				Westchnełam 
-Już raz tak było.
			 
			
			- 
				-Było...?-powtórzyłam głucho.
			
 
			
			- 
				-Tak. Byłam młoda ale jakoś udało mi się wślizgnąć na pole walki. 
			
 
			
			- 
				Pokręciłam z niezadowoleniem łbem.
			
 
			
			- 
				-Najlepiej się nie działo. Wielu padło. Nie wiem jak ale udało mi się wyjść żywą.
			
 
			
			- 
				-Tak czy inaczej idę na wojnę. Walczyć za stada.-powiedziałam z determinacją.
			
 
			
			- 
				Kiwnęłam głową.
			
 
			
			- 
				-A kto jeszcze idzie? My i gryfy?
			
 
			
			- 
				-Chyba tak.- mruknęłam z niepokojem obserwując horyzont
			
 
			
			- 
				Westchnęłam. Wygrana chyba nie przeważała na naszą stronę...
			
 
			
			- 
				-Trzeba będzie jeszcze raz oddać świętą ofiarę krwi. Może zginiemy ale to nie będzie miało znaczenia. Walczymy o dom.
			
 
			
			- 
				-Ofiarę krwi?
			
 
			
			- 
				-Tak, każda wojna jest ofiarą krwi. Ten płyn nie jest nieskończony i nie powinien być przelewany
			
 
			
			- 
				-Musimy myśleć pozytywnie. Mimo, że oni pewnie mają przewagę, my i tak nie możemy się poddać...
			
 
			
			- 
				Uniosłam wysoko głowę. Wyszeptałam kilka słów po czym zmieniłam się w :
(http://tn3-2.deviantart.com/fs13/300W/f/2007/038/b/4/Kuchiki_Rukia_BW_by_mariapalitos68.jpg)
			 
			
			- 
				Patrzyłam na przemianę Rosy.
			
 
			
			- 
				-Task łatwiej będzie walczyć- mruknęłam.
Gryfy przyleciały i stanęły w rzędzie. 
-Nadchodzą- powiedziałam wyjmując miecz.
			 
			
			- 
				Spojrzałam na gryfy i uświadomiłam sobie, że nie mam broni.
			
 
			
			- 
				Uśmiechnęłam się złowieszczo. Pstryknęłam i na Tiarze pojawiła się zbroja. 
			
 
			
			- 
				Spojrzałam na zbroję z błyskiem w oku. Ale ten błysk, to raczej był szaleńczy...
			
 
			
			- 
				Nad horyzontem uniosła się chmura pyłu świadcząca o nadchodzących przeciwnikach
			
 
			
			- 
				Jęknęłam w duchu, ale jednak stałam wyprostowana. Mój ogon i łeb był wysoko uniesiony.
			
 
			
			- 
				Zmrużyłam oczy. Gryfy uniosly się w powietrze. Armia wilkołaków dotarła do nas. Rozpoczęła sie walka.
			
 
			
			- 
				Przyczaiłam się do ataku na przybyłe wilkołaki.
			
 
			
			- 
				Rozrąbywałam wilczki mieczem
			
 
			
			- 
				Wszystkich napastników zaczęłam kopać i gryźć. Broniłam się jak mogłam.
			
 
			
			- 
				Jeden z wilkołaków zadrasnął mnie w policzek. 
			
 
			
			- 
				Walczyłam zajadle, jednak odnosiłam liczne rany. Kryształ nadal świecił jasno.
			
 
			
			- 
				W którymś momencie jeden z wilkołaków przebił mi ramię. Jęknęłam głucho ale nie upadłam. Pozbierawszy się trochę walczyłam dalej
			
 
			
			- 
				Jeden z wilków zranił mnie z klatkę piersiową. Zachwiałam się, ale ni upadłam. Kryształ zbladł trochę.
			
 
			
			- 
				Naława się cofnęłam. Wilkołaki odeszły by odpocząć.
			
 
			
			- 
				Wilkołaki mi odpuściły trochę. Odeszłam kawałek.
			
 
			
			- 
				Usiadłam.
			
 
			
			- 
				Położyłam się, aby odpocząć.
			
 
			
			- 
				Uśmiechnęłam się lekko patrząc w dal.
			
 
			
			- 
				Oddychałam głęboko. Spojrzałam na horyzont.
			
 
			
			- 
				Dotknęłam przebitego ramienia.
			
 
			
			- 
				-Zaczynamy...?-spytałam.
			
 
			
			- 
				-Co?
			
 
			
			- 
				-Wojna się jeszcze nie skończyła. A co się zaczęło, to trzeba skończyć.
			
 
			
			- 
				-Owszem ale musimy odpocząć.
			
 
			
			- 
				Położyłam się.
			
 
			
			- 
				Usiadłam układając się wygodniej.
			
 
			
			- 
				Zarżałam cicho.
			
 
			
			- 
				Znów popatrzyłam na horyzont.
			
 
			
			- 
				Patrzyłam w dal