Dwa Stada
		Wspólne tereny => Wioska Indian => Wątek zaczęty przez: Rosa w Luty 18, 2013, 14:36:00
		
			
			- 
				Tutaj mieszkają Indianie. Nie polują oni na konie.
			
 
			
			- 
				Wbiegłam.
Schowałam się w jednym z namiotów i zaczęłam płakać.
			 
			
			- 
				Wleciałam. Wyczułam Amy. Rozejrzałam się zdziwiona
			
 
			
			- 
				Nie usłyszałam Rosy i wciąż szlochałam zwinięta w kłębek w ostatnim namiocie.
			
 
			
			- 
				Podeszłam do ostatniego namiotu. Zajrzałam tam.
			
 
			
			- 
				Wstałam i zauważyłam ciocię.
-Ciociu...mogę cię o coś prosić?-Spytałam cicho.
			 
			
			- 
				Kiwnęłam głową. 
			
 
			
			- 
				-Zabij mnie.N-na pewno znasz takie zaklęcie.Przecież nic nie czujesz, więc nie będziesz żałować. Proszę.-Powiedziałam przez łzy.
			
 
			
			- 
				-Nie- szepnęłam.
-Dlaczego tego chcesz?
			 
			
			- 
				-B-bo i tak nikomu na mnie nie zależy. Jestem zbędna skoro mama będzie miała nową córkę.
			
 
			
			- 
				-Mam siostrę i nie widzę sensu by z tego powodu umierać.
			
 
			
			- 
				-Ale ty miałaś oboje rodziców.Zawsze tak jest.Gdyby tata tu był to może nie chciałabym umierać.Teraz mama będzie tylko cieszyć się z wyczynów mojej siostry.Potem pewnie mnie wyrzuci i znów będę się błąkać.
			
 
			
			- 
				Weszłam słysząc ostatnie zdanie Amy.
-Wcale cię nie wyrzucę!-krzyknęłam otaczając Amy skrzydłem.
			 
			
			- 
				-To po co ci nowa córka mamo?-Spytałam a łzy znów zaczęły spływać po moich policzkach.
			
 
			
			- 
				-Będziesz miała się z kim bawić-Powiedziałam wchodząc do namiotu.
-A z resztą będę was kochała jednocześnie.-rzuciłam i po chwili dodałam.
-Witaj Roso.
			 
			
			- 
				-Ale ja nie będę się z nią bawić! Bo za każdym razem kiedy na nią spojrzę przypomni mi się że nie jest ze mną do końca spokrewniona. Tata na pewno by się nie ucieszył.
			
 
			
			- 
				Uniosłam głowę.
Uśmiechnęłam się do Amy
Spojrzałam na Shaylę. Uniosłam skrzydła przygotowując się do odlotu.
			 
			
			- 
				Westchnęłam.
-Chyba nie da się zrobić nic żeby...twoja córka mamo się nie urodziła więc nie pozostaje mi nic innego jak czekać tego okropneo dnia.-Wyszeptałam.
			 
			
			- 
				Popatrzyłam na Amy z dziwnym wyrazem w oczach.
			
 
			
			- 
				Wstałam.
-Pójdę się przejść. Wrócę za chwilę, muszę przewietrzyć się w lesie.-Wymamrotałam i wyszłam.
			 
			
			- 
				-Pa idę za nią bo zrobi coś głupiego-rzuciłam i wyleciałam.
			
 
			
			- 
				Wyleciałam.